Witam po długiej nieobecności :-)
Wbrew pozorom nie zaprzestałam swojego sutaszowego procederu - po prostu musiałam na jakiś czas odpocząć od blogowania. Nie obiecuję, że będę publikować kolejne posty z jakąś wstrząsającą regularnością, ale już chyba na tak długo bloga nie porzucę (prócz przerwy na urlop, bo jadę do głuszy, poza cywilizację :-D ).
Tymczasem postaram się trochę zrehabilitować i pokazać Wam, co porabiałam ciekawego przez ten czas. Na pierwszy ogień - czerwony (ogniście ;-)) sutaszowy naszyjnik z suwakami zwiniętymi w ślimaczki.
Jak Wam się podoba? Na jaką okazję byście go założyły? :-)
***
A na deser - wszystkie trzy "suwakowce" razem, na rodzinnym zdjęciu (każdy inny, ale matkę miały tę samą, zapewniam!):